Ukryte Zło cz. 1

Zostaliśmy poproszeni przez pewną rodzinę, która mieszka w wolno-stojącym domku pod Warszawą, o sprawdzenie co się w tym domu dzieje. Poinformowano nas o różnych dziwnych rzeczach: o zapalających się światłach, o krokach, o różnych takich dziwnych zjawiskach, o jakichś zjawach, które oglądali, o tym, że dziecko budziło się w środku nocy z płaczem. Nastąpiła więc nasza interwencja. Z całą ekipą pojechaliśmy zobaczyć o co w tym domu chodzi.

Gdy przyjechaliśmy do domu, wydawało się, że wszystko jest jest w należytym porządku, że być może jest to błaha sprawa. To co zobaczyliśmy i to co potem nas spotkało, przerosło nawet mnie – osobę, która już wiele widziała i wiele przeżyła. Zetknąłem się tu z czymś bardzo, ale to bardzo złym.

Zgodnie z relacją domowników, w garażu co jakiś czas pojawiał się smrodliwy zapach trupa – nie można było w tym garażu wytrzymać. Tak, jakby się gdzieś rozkładach trup. Nawet w samochodzie zapach tego trupa było czuć.

Opowiadano tam, że w kuchni na ścianie wychodziła mokra plama, która ciągle kształtowała się w krzyż. Wycierali, zamazywali, ale to ciągle się pojawiało.

W domu czuło się ciężką atmosferę, ciężko było oddychać. A na głowie, to jakby ktoś założył metalową obręcz. Czuliśmy się sparaliżowani.

Był taki moment, kiedy wyszedłem na taras, aby zapalić papierosa, wypić kawę. Kiedy go tak paliłem, tak po prostu ktoś dał mi prztyczka w nos. Oczywiście nikogo nie było, ale poczułem takie pyk! – uderzenie w nos. Nie było to przelewki

[Tu pokazany jest film nakręcony przez właścicielkę domu, gdy wraca do domu i orientuje się, że niemal w całym domu są pozapalane światła.]

Jest godzina po 11:00. Godzinę temu wyszłam z domu  na  zakupy. Wracam. I tak jak ustaliłam z panem Grzesiem – nagrywam. Znowu są zapalone światła. Nie byłam jeszcze na górze. Będę teraz je powoli gasić. Jak weszłam nic nie mruga. Ale widzę, że na górze tak samo, jak szłam przed domem widziałam, że się pali. O! Proszę! Choinka. Tu też. Idziemy na górę. Trochę się boję, przyznam. O! Proszę! To samo co było ostatnio. W łazience też. Jest strasznie zimno – tutaj w tym obszarze. O! U córki wyłączona tym razem choinka. O! I proszę! Ja pierdzielę! Wszystko rozprogramowane. Wyłączyłam. I tu też. Nawet tu przy łóżku. Czuje się jakiś taki – nie wiem czy z dworu, otwarte okno? Typowy dym papierosowy – jak ostatnio. I jest zimno! Zimno tam w korytarzu, przy łazience – strasznie!  A drzwi są utkane. Nie wiem co się dzieje, ale… naprawdę…

[Tu następuje fragment filmu, w którym dochodzi do nienaturalnych zakłóceń nagrania wideo.]

Kiedy pojechałem zobaczyć na miejscu, a ściślej mówiąc: wizję lokalną, to co zobaczyłem i to co odczułem, przerosło mnie. Właściwie całą naszą ekipę.

[Wideo ze wstępnej wizji lokalnej. Kolejne sprawdzenie zapalonych świateł.]

Tu się pali światło. Na górze też się pali światło. No i tutaj też się pali światło. Tu się pali całe – wszystko. W pokoju. Tu się pali choinka.

Przez cały czas czułem obecność tego złego, tego czegoś bardzo złego, które nas obserwowało, które nas cały czas nie opuszczało. Wariowały sprzęty. Wariowały nam komórki. A już nie mówiąc o światłach, które nam się zapalały i gasły.

Zaczęliśmy rozmawiać i w tym momencie się okazało, że znowu wszystkie światła na górze się palą. Weszliśmy – a przełącznik był włączony. Ktoś znowu włączył światło.

Właścicielka domu: ja już nie wchodzę, aby nie było… Ja nie wchodziłam.

Marek: Znowu się pali choinka, a przecież tu było wyłączone tym czerwonym przyciskiem na dole. Dla pokazania wyłączę. No i teraz już się nie pali. Czyli ktoś włączył przycisk czerwony. Czyli jestem na widoku.

Proszę państwa, jakkolwiek to zabrzmi, ale jedna z żarówek zaczęła się zapalać i gasić. A więc zacząłem mówić: „Jeżeli tu w pomieszczeniu ktoś jest, niech zapali tę żarówkę.” Żarówka się zapaliła. „Jeżeli jesteś kobietą – niech żarówka zgaśnie.” Żarówka się paliła. „Jeżeli jesteś mężczyzną – niech żarówka zgaśnie.” Żarówka zgasła. I tak przez parę minut rozmawiałem z żarówką. Wiem – dziwnie to brzmi. Ale naprawdę to coś dawało nam znak przez żarówkę żyrandolu. Po czym żarówka zrobiła puuum! i zgasła. Po prostu się przepaliła. Po raz kolejny, zresztą.

[Testy przygotowywawcze do transkomunikacji.]

Marek: Włączone radio jest nie do odsłuchu. Jest takie zakłócenie, jakby gdzieś jakiś agregat chodził, lub coś podobnego. Proszę… radio gdzie nic… po prostu nie ma nic. I tutaj dajmy na przykład… zmieńmy skalę… nic. Jakby… jak kiedyś zakłócano Radio Wolna Europa – jest tak zakłócone, sieje coś na wszystko… proszę – nie ma nic. Więc teoretycznie rzecz biorąc nie popracujemy na tym radiu.

Rozstawiłem sprzęt i już przygotowałem sobie specjalne urządzenie do transkomunikacji, a więc jak to się nazywa po polsku, radioduchów, tak aby nie było zakłócenia. Pomimo tego na magnetofon poprzez mikrofon nagrywały się jakieś buczenia. Zakłócenia były, ale nie na tyle mocne, żeby nie można było zrobić transkomunikacji. Siedzieliśmy wszyscy przy stole, a ja nagrywałem.

Marek: Tu transkomunikator Marek, tu transkomunikator Marek, Polska Stacja Transkomunikacyjna Pomost, proszę o nawiązanie łączności. Jeżeli ktoś tutaj przy mnie jest, niech się odezwie. Kto tutaj jest przy mnie? Kto to wszystko robi? Odezwij się.

(…)

Marek: Proszę nawiąż kontakt, powiedz kim jesteś?

(…)

Marek: O co ci chodzi?

(…)

Marek: Czego chcesz?

(…)
Marek: Powiedz mi kim jesteś?

(…)

Marek: Dlaczego jesteś w tym domu?

(…)

W pewnym momencie właścicielka powiedziała „O jak mnie coś zapiekło na plecach! Czy może pan zobaczyć co tam jest?”. Jeden z naszej ekipy uniósł jej sweter do góry i zobaczyliśmy, jakby ktoś po plecach przejechał trzema pazurami. Było widać trzy mocne zarysowania. Bardzo ją to piekło. A przecież ręce miała na stole, patrzyła na nas, prowadzących transkomukację. Ktoś dał o sobie znać.

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Jakieś zakłócenia się pojawiają, ale przecież nic się nie działo, nie?… Coś cały czas zakłóca.

(…)

Marek: Tu transkomunikator Marek, tu transkomunikator Marek, Polska Stacja Transkomunikacyjna Pomost, proszę o nawiązanie łączności. Jeżeli ktoś jest tutaj w tym pomieszczeniu, niech się do mnie odezwie. Proszę, nawiąż ze mną łączność, ktokolwiek jesteś w tym pomieszczeniu.

(…)

Marek: Jeżeli ktoś mnie słyszy, niech się do mnie odezwie, halo?

Z transkomunikacji padały różne dziwne słowa, ale najwięcej pod moim adresem. Że powinienem stąd wyjść, że niczego nie zrobię, że jestem uziemiony itp.

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Jestem-na-widok?… Nie słyszysz?

[odsłuchiwanie taśmy]

Właścicielka: Jestem na widoku.

Marek: Tak. Jestem na widoku… jestem na widoku.

Właścicielka: Ale to jest głos dziewczyny!

Marek: Tak…

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Jestem na widoku. Tak… Poczekajcie. Macie kawałek kartki? Ja sobie to zapiszę. To co wyłapię, to będę zapisywał.

[odsłuchiwanie taśmy: Jeżeli jesteś, przedstaw się kim jesteś!]

Marek: Sła-wen-ty… Sławenty… nie wiem…

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Sławenty…Sławenty.. nie wiem co to oznacza, ale…

Właścicielka: A teraz słychać głos chłopca!

Marek: Tak.

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Karol?

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Karol?

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Karol. Sławenty. Karol.

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Dzień dobry.. tam jest…

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Dzień dobry!

Właścicielka: Dziewczynka!

Marek: Ależ ich się tu naschodziło!

[odsłuchiwanie taśmy]

Marek: Okropny jesteś!

Właścicielka: Teraz dziewczyna!

Marek: Ale „okropny jesteś” do mnie? Czy ona mówi, że one „okropny jest”?

[odsłuchiwanie taśmy: Czego chcesz ode mnie?]

Właścicielka: Słyszeliście? Jak tylko skończy mówić „Czego chcesz ode mnie” to mówi „powstań”.

Marek: tak?

Właścicielka: Cofnijcie!

[odsłuchiwanie taśmy: Czego chcesz ode mnie?]

Marek: Tak! Pow-stań! Jest takie pow-stań! Jest, słychać. Pani ma dobry słuch.

Wyczułem także dwoje dzieci pochodzenia żydowskiego. Być może w czasie wojny, ponieważ dalej stały tam przedwojenne domy, te dzieci gdzieś tu były, a może ukrywały się, a może w ogóle coś działo się, o czym nie wiemy. A więc znowu nie wiele się dowiedzieliśmy z tej sesji transkomuniakcji.

Wszedłem wtedy w trans jako medium, zacząłem „robić porządek”. Nie było łatwo – wręcz ciężko. Ponieważ jakiś demon, poza tymi dziećmi, zagnieździł się w tym domu. I tak naprawdę nie ma ochoty z niego wyjść. Nawet dla mnie, dla wprawnego człowieka, który już wiele domów widział, w wielu domach nawiedzonych był, ten dom mnie przerażał. To coś przerażało mnie. Było przy mnie i tak jakby się czuło chłód, jakby ktoś stał za twoimi plecami i tak oddychał za tobą. Czuło się to. Nie tylko ja – cała moja ekipa. No ale najważniejsze to to, ze także domownicy, którzy byli już tym zmęczeni.

Po ciężkiej naszej pracy, postanowiliśmy wrócić do domu a ja powiedziałem, że niestety dom należy opuścić. Zresztą lokatorzy i tak mają już ochotę wychodzić z tego domu, i tak będą szukali nowego. Ale powiedziałem, że trzeba zrobić to jak najszybciej. Pomimo całej mojej wiedzy i wszystkiego, nie zawsze udaje się zrobić „porządek”.

Po naszym odjeździe, następnego dnia rano, dzwoni właścicielka domu i mówi, że miała przerażający sen. Sen dotyczył właściwie mnie. A muszę tutaj powiedzieć, że właścicielka tego domu nie wiedziała czym się zajmuję tak do końca, jakie jest moje wykształcenie i co robiłem w młodzieńczych latach. A więc tutaj od razu powiem, że z wykształcenia jestem technik fotograf i kiedy miałem 17-18 lat pracowałem w Warszawie u fotografa i w ciemni wywoływałem zdjęcia. Tak jak to kiedyś się robiło: kuweta, zdjęcia, powiększalnik, itd, itd. O tym właścicielka domu nie było informowana, bo przecież nie będę opowiadał co robiłem, kiedy byłem młody i jaki jest mój zawód. Bardziej koncentrowaliśmy się na tym co było ważne – na jej domu.

Sen jaki jej się przyśnił, był snem dla niej bardzo ciężkim, po którym już nie mogła zasnąć. Otóż śniło jej się, że weszła do jakiejś przyczepy kempingowej a tam stał czarny, brzydki, jakiś łysy człowiek, który tak naprawdę nie miał rąk i powiedział do niej, że „dopadnie tą świnię”, że „zrobi z tą świnią porządek”, że „ta świnia ma do mnie przyjść”. Zapytała się w tym śnie „Ale kto? Jaka świnia?”. Odpowiedział „Ten co w ciemni fotograficznej wywoływał zdjęcia. Ja za nim wtedy stałem. Niech on przyjdzie do mnie”. Odpowiedziała wtedy „Ty przyjdź do niego!”. Odpowiedział „Nie mogę – pilnują go! Niech on przyjdzie do mnie!”

Przekazała nam ten sen. Po tym wszystkim stwierdziliśmy, że nie będziemy dalej brnęli w to. Jedyne co możemy zrobić, to spróbować jakoś im pomóc, aby się nic nie stało. Ale oczyszczanie domu i walka z demonem jest ponad nasze siły. Kiedy próbowaliśmy nagrywać telefonem czy właścicielka tego domu próbowała nagrywać swoim telefonem różne dziwne rzeczy, to telefon szwankował, nie dało się nagrywać a wręcz rozjeżdżał się obraz. Kiedy próbowała do nas dzwonić  – traciła zasięg. A przecież ci ludzie to racjonalnie myślący , którzy nigdy by nie pomyśleli, że takie rzeczy mogą ich spotkać. Mąż na stanowisku, właścicielka domu też. A jednak to co zobaczyliśmy i to co oni przeżywają przerosło nas wszystkich.

Na dzień dzisiejszy musimy powiedzieć, że będą się wyprowadzać z tego domu a my nie potrafimy do końca zrobić „porządku” w tym domu, bo demon jest silniejszy. I to co nas tam zaatakowało, to co pokazało swoją siłę, jest ponad nami. Jedynie tym dzieciom pomogłem, które mi powiedziały wiele rzeczy. Odprowadziłem te dzieci, poszły do światła, ale demon pozostał. Ostatnio nawet dziecko znowu się obudziło w nocy i powiedziało, że kogoś widzi, ale nie może powiedzieć kogo.

Trzeba jeszcze dopowiedzieć, że właściciele tego domu, co chwila mają jakieś stłuczki samochodowe. Tych stłuczek, proszę sobie wyobrazić, było już kilkanaście, jeżeli nie kilkadziesiąt. Na szczęście mało groźne i nie z ich winy. Z każdym razem gdy ktoś w nich „puknie”, mówi „ja was nie widziałem! ja pani nie widziałem! A co to się stało?”. Kiedyś strzeliła opona podczas jazdy i okazało się, że strzeliła tak, że jest to niemożliwe! A jednak! Cały czas coś się z tymi ludźmi dzieje! To zło przy nich, z nimi.

I taka sytuacja z ostatnich dni, kiedy już kończyliśmy ten materiał. Właścicielka poczuła raptem mocne pieczenie na szyi – aż syknęła. Okazało się, że ktoś lub coś zerwało jej z szyi łańcuszek, na którym wisiał święty medalik, i rzuciło na ziemię. Cały czas się coś tam dzieje. I ta cała sytuacja jest naprawdę niewesoła, to nie są żarty! Nie wiem co trzeba byłoby zrobić aby to wszystko po-prostować. Na szczęście do wyprowadzki nie zostało już wiele czasu.