Zostań Ambasadorem

W poprzednich moich reportażach mówiłem o dzieciach. O tym jak się komunikują co przekazują, jak istnieje ich świat. Oczywiście jeszcze będę w reportażach o tym mówił, pokazywał ich świat bardziej obszerniej i podawał wiele przykładów takich kontaktów. Dzisiaj jednak chcę powiedzieć bardziej o moim spotkaniu i o tym czego ja się dowiedziałem. Bez względu na to, jak ta historia zabrzmi i kto jak ją przyjmie, dla mnie jest prawdziwa, autentyczna i wyznacza mi moje życie, moje istnienie i to co mam robić. Chcę też powiedzieć, że te kontakty nie odbywają się na zasadzie jak włączysz Polsat i masz. Muszę mieć swój dzień, muszę mieć spokój, muszę się położyć i muszę wejść w stan OB. To też mnie trochę męczy, a jakąś cząstkę gdzieś tam zostawiam. Więc wszystkim tym, którzy chcą żeby już, natychmiast ? chcę powiedzieć, że potrzeba czasem czasu, spokoju. I to nie jest tak, że wykonam telefon do przyjaciela.

Wracając do mojego przeżycia. Po wielu kontaktach z dziećmi i przebywaniu tam, wiedziałem, że istnieje tam ośrodek świętego Jana Bosko. Postanowiłem spotkać się z nim i porozmawiać. Gdy pewnego popołudnia położyłem się na łóżko, wszedłem w wibracje, i kiedy myślałem o ośrodku, o świętym Janie Bosko, natychmiast znalazłem się na dziedzińcu, gdzie była duża altana, drewniana, zielona. Siedziałem w tej altanie przy okrągłym stole. Podszedł do mnie święty Jan Bosko. Twarz miał rozpromienioną, ale pełną miłości, uczucia. Piękny uśmiech na twarzy. Spojrzał na mnie i powiedział:

– Muszę ci wyznać parę rzeczy. Chciałbym, abyś to zrozumiał. A co z tym zrobisz to już twoje.

Cały w ciekawości i w zniecierpliwieniu, a także w przejęciu chciałem natychmiast wiedzieć co ma mi do przekazania. On jednak przez chwilę milczał, rozglądał się dookoła, patrzył na mnie, tak jakby chciał dać do zrozumienia, czy rzeczywiście te informacje są dla mnie, czy będę w stanie to zrozumieć a może czy wybrał właściwego człowieka. Po chwili jednak ogarnął trochę swoje włosy, spojrzał na mnie i rzekł:

– Widzisz. Tu jest pełno dzieci, które przychodzą z całego świata. Nie tylko tutaj, bo takich ośrodków i miejsc jest niezliczona ilość. Ale jesteś teraz tutaj, jesteś ze mną i w tym ośrodku. Chciałbym, abyś wszem i wobec opowiadał o tym ośrodku. Abyś mówił, że tutaj trafiają dzieci. Że są bezpieczne, że rozwijają się dalej. Chciałbym, żebyś kontynuował misję mówienia o tym, że oni żyją. Chciałbym, abyś dawał nadzieję rodzicom, abyś im pomagał, aby mogli zrozumieć i przejść przez okres żałoby a także wiedzieć, że kiedyś spotkają się. Chciałbym? – tutaj zamilkł przez chwilę, spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział – ?abyś został ambasadorem. Ambasadorem tych dzieci. Ambasadorem Zaświatów. Ja wiem ? dodał powoli ? że to brzmi dziwnie, a ludzie na ziemi wezmą cię za wariata. Trudno. Ale dla sprawy, dla idei trzeba to zrobić. Pokładam w tobie wielkie nadzieje i myślę, że jako, ambasador będziesz przekazywał wiadomości od dzieci, mówił, że one tu istnieją, mówił także o miłości, o Bogu, bo bez niego nie można mówić o tym świecie. Będziesz mówił o ich drodze, o ich rozwoju ale także o wielu, wielu innych rzeczach, o których będę ci opowiadał. Chciałbym, abyś się tu pojawiał dość często. Nie lękaj się niczego. Nic złego cię nie spotka ? masz ochronę. Abyś przenosił te wieści tam na ziemię i zbłąkanym, i stroskanym, i rozdartym w bólu rodzicom opowiadał.

Podał mi rękę ? poczułem ogromne ciepło, jakby ktoś ? nie wiem ? położył mi dłoń na patelni. Spojrzał na mnie i powiedział:

– Liczę, że dasz radę. Niczego się nie bój.

Po tej całej rozmowie wróciłem do siebie. Długo leżałem na łóżku zastanawiając się czy nie zwariowałem. Po czym podniosłem się i zacząłem chodzić nerwowo po pokoju i wszystko sobie w głowie układać. I tak narodziła się idea aby powstał ośrodek. Ośrodek pomagania rodzicom po stracie dzieci. Dziś już wiem, że nie wiem co się musi wydarzyć i nie wiem co mam zrobić, ale taki ośrodek powstanie. Że będą mogli przyjść rodzice i będą mogli opowiadać o swoich cierpieniu, bólu, że będą mogli nawiązać kontakt ze swoim dzieckiem ? czy to przeze mnie, czy też przez transkomunikację. Wiem, że jest to bardzo potrzebne. Ja już mówiłem nie raz, ze w tym kraju, czy w ogóle na tym świecie nie wiele mówi się o śmierci i nie wiele rodzicom pomaga poza proszkami psychotropowymi. U mnie też będą psycholodzy ? ale najlepsi. Tacy, który będą potrafili zrozumieć człowieka. Będę chciał aby tutaj spotykać się rodzice i wymieniać między sobą swoje odczucia, przeżycia i łączyć się w tym bólu a z drugiej strony cieszyć, radować obecnością swoich dzieci. Bo myślę, że one tu przyjdą i wesprą cały ośrodek. Myślę, że znajdę jakiś kawałek działki, placu, czegokolwiek. Postawię jakieś dwa holenderskie domy ? jak najtańszym nakładem, aby tam zrobić całe studio transkomunikacyjne. Aby ci rodzice mogli tam przyjechać, rozmawiać, poczuć się jak u siebie. Ja wiem to jest z jednej strony duże przedsięwzięcie, ale z drugiej zaś strony jak nie pomóc tym ludziom? A kiedy jeszcze słyszysz, że masz być ambasadorem ? coś niesamowitego! Myślę, że w którymś momencie uda mi się to zrobić. Cały swój wysiłek, moją pracę na to poświęcam. Wszem i wobec mówię o tym, ze taki ośrodek chcę by powstał i myślę, że w którymś momencie uda się go postawić. Bo przecież nie można przemilczeć kontaktu z Zaświatami, nie można zostawić rodziców w potrzebie. Może przepraszam, że mówię tylko o dzieciach, ale gdy odchodzą dorośli, łatwiej jest nam to przejść. Tak. Natomiast gdy odchodzi dziecko, które ma 5-6 lat, 12, 14, 8, rok ? jak mają rodzice zrozumie, jak mają to przejść. Kiedy zadają sobie pytanie ?dlaczego?. Może nie odpowiadamy na pytanie ?dlaczego?, ale mówimy, że ?po coś?. A poza tym, że życie toczy się dalej. Choć ciężko jest pewnie zrozumieć, ale nie szkodzi. Powoli, stopniowo myślę, że wszystko uda nam się to wszystko zrobić.

Powróciłem jeszcze parę razy do ośrodka Ojca Bosko, aby zobaczyć ośrodek, aby się z nim spotkać. Naprawdę widzę tam wiele dzieci, które są szczęśliwe, zadowolone. Niedawno jedna pani napisała do mnie ?Czy nie widział tam pan mojego dziecka??. Hmmm. Ileż jest tam dzieci! I nawet jeśli podamy jakieś imię ? ileż tam jest tych dzieci! Kiedy mi jednak wysłała mi zdjęcie i powróciłem tam, natychmiast miałem z nim kontakt i przekazałem informacje, które uspokoiły skołatane serce matki. Jakże wiec można przejść obok tego obojętnie. Nawet jeżeli ktoś mi zarzuci, uznamy, że to nie istnieje, że to nieprawda, że jest to moja manipulacja, to podam taki przykład:

Po dwóch latach terapii, po stracie swojego syna, rodzice są dalej załamani. Terapia polega na kontaktach z psychologiem, opiera się już nawet o psychiatrę, o branie leków, o zwolnienia z pracy i o pogłębianie żałoby i depresji. Po dwóch spotkaniach ze mną odmieniają całe życie, stają się radości, rezygnują już jakby z rozmowami z psychologami, tworzą swój świat na nowo. My stajemy się przyjaciółmi nawet. A oni zaczynają wreszcie funkcjonować. To nie jest tak, ze ja chcę powiedzieć, że ja jestem genialny, że nie ma dobrych psychologów, psychiatrów ? nie, nie, nie. To nie jest tak, że ja chcę się postawić na panteon i że ja, jedyny, tylko ? nie, nie, nie! Absolutnie i broń Boże ? daleki jestem od tego. Ja chcę tylko powiedzieć, że rzetelna rozmowa o kimś, kto odszedł, o rozmowie z nim, o pokazaniu, że żyje dalej, opowiedzeniu i przekazaniu najkrótszej informacji jest jak antidotum na całe zło. I chcę powiedzieć, że nawet jeżeli są zmanipulowani, jak niektórzy mówią, to czy rodzice, którzy zaczęli po tym na nowo żyć, wierzą w siebie,  zmieniają świat. Czy możemy zabronić im takiego kontaktu? Czy nawet jeżeli, jak ktoś to mówi, jest to manipulacja to może ta manipulacja jest lepsza, skoro psycholog przez dwa lata nie mógł mu pomóc. Ale spokojnie. Nie jest to manipulacja. Jest to autentyczny kontakt rodziców z dziećmi.

Dzisiejszy reportaż jakby na tym zakończmy. Następny będzie już o dalszych moich podróżach i o tym co tam zobaczyłem i co udało mi się przekazać.