Mamo jestem w NIEBIE!

Po ostatnich moich dwóch Reportażach z Zaświatów, było trochę wpisów (na YouTube), było zaciekawienie. Jeden jednak wpis był znamienity. To znaczy ktoś napisał, że większego pier..mandolenia nie słyszał. Chcę uprzejmie powiedzieć temu człowiekowi, że niech stanie twarzą w twarz z tymi rodzicami i powie im to samo. Podejrzewam, że nie wyjdzie cały z tej opresji. Lubię gdy ktoś pisze komentarze i wyraża swoje opinie, ale może by tak bez wulgaryzmu. A jeżeli ktoś nie wie o czym mówię, lepiej niech nie zabiera głosu.
Wracamy do Reportaży z Zaświatów.

Ta prosta a zarazem przejmująca historia wiele pokazuje i uczy. Kiedy mały Patryk trafił do hospicjum, było jasne, że jego dni są policzone. Jego mama była bardzo dzielna i nie dawała po sobie poznać, jak cierpi. Uśmiechała się do Patryka mówiąc, że jeszcze zagra w piłkę, i takie tam. Sama jednak przeżywała tragedię, widząc jak na jej oczach gaśnie jej synek. Dowiedziała się od koleżanki o mnie, że jest ktoś, kto, mówiąc tak trywialnie, zagląda w zaświaty. Postanowiła się spotkać ze mną i porozmawiać. Spotkaliśmy się w warszawskiej kawiarni. Pijąc kawę z trudem opowiadała mi o Patryku, o jego uczuciach i jej gehennie odchodzenia dziecka. Słuchałem w milczeniu i kiedy skończyła jakże przejmującą opowieść powiedziałem:

– Mam pomysł. Pojadę do hospicjum, do Patryka, i opowiem, pomogę. I powiem mu co go czeka, jak tam jest.

Mam Patryka się wahała, aż w końcu uznała, że może i warto abym odbył taką rozmowę. Już w drodze do hospicjum zastanawiałem się czy dobrze robię. Jak mnie odbierze Patryk i jak mu powiedzieć, że odchodzi.

Pierwsze spotkanie z Patrykiem wywarło na mnie niesamowite wrażenie. Na łóżku siedział wątły, mały chłopczyk o bladej cerze i ciemnych oczkach. Zapytałem się czy wie kim jestem. Ku mojemu zdziwieniu odpowiedział:

– Wiem! Babcia mi powiedziała, że pan przyjdzie i mam pana słuchać.

Spojrzałem się na matkę Patryka i spytałem:

– To pani mówiła babci o mojej wizycie?

– A skąd! ? odpowiedziała ? Jego babcia nie żyje.

Zapadła cisza. Nikt nie umiał nic powiedzieć. Ciszę przerwał Patryk:

– Pan mi powie: jak trafić do babci? Bo wiem, że tam idę.

Matka Patryka wyszła z pokoju ukrywając łzy a ja wziąłem Patryka za rękę i rzekłem łamanym głosem.

– Ok, będzie mi łatwiej rozmawiać z tobą.

Zacząłem mu mówić o babci, że ma o niej myśleć, że tam ją spotka, ona mu pomoże, i że tam będą dzieci, i będzie miło, zielono, i tam będzie się uczył, i dorastał, i bawił. Że dopiero tam zobaczy ogrom Miłosierdzia Bożego, spotka bliskich. Przerwał i zapytał:

– A na deskorolce można tam jeździć?

– Ale pewno! I na rowerze i na czym tylko chcesz.

– Jak jest deskorolka, to już fajnie.  ? i uśmiechnął się.

Powiedziałem o tym, że tamten świat jest taki sam jak ten, tylko lepszy, że panuje tam miłość, radość, nie ma bólu, płaczu, dobroć. Jeszcze raz miałem z nim spotkanie. Niestety personel dowiedział się o mnie i poprosił abym opuścił placówkę tłumacząc, że nie mogą tu przebywać podejrzane osoby. Podziękowała mi mama Patryka i więcej się tam nie pojawiłem.

Po trzech miesiącach zawitała do mnie mama Patryka. Była już po pogrzebie. Dwa tygodnie po mojej wizycie ostatniej Patryk zmarł. Czy może lepiej: wyjechał. Powiedziała mi, że kiedy odchodził, był bardzo spokojny i powiedział, że widzi babcię i odszedł.

Poprosiła mnie jego mama, abym nawiązał z nim kontakt. Pierwsze co usłyszałem to:

– Jeżdżę na deskorolce! Babcia jest super! Są dzieci! A ja się uczę. Dziękuję za pomoc. Mamo, kocham cię.

I oto obraz. Jak taka rozmowa pomogła małemu Patrykowi przejść na Drugą Stronę. A zbolałej matce zrozumieć, że życie się nie kończy. I że jej dziecko żyje dalej.

Kiedy mała Justynka uległa wypadkowi samochodowemu i nie przeżyła, rozpacz była wielka. Zwłaszcza, że Justynka miała zaledwie 6 lat. Po czasie trafili do mnie zrozpaczeni rodzice, którzy nie mogli sobie znaleźć miejsca i chcieli popełnić samobójstwo, bo być może trafią do niej. A właściwe to po co żyć, kiedy jedyne dziecko odchodzi. Powiedziałem, że postaram się przekazać to co najlepsze, że postaram się z Justyną porozmawiać.

Pierwsze co usłyszałem to:

– Mamo, jestem w niebie!

Potem opowiadała historię swojego życia. O jakichś lalkach, o jakichś dziwnych rzeczach. Kiedy spotkałem się z rodzicami i pierwsze powiedziałem ?Mamo, jestem w niebie? matka się rozpłakała. Powiedziała do mnie:

– Wie pan, ona ciągle zastanawiała się czy będzie w niebie. I powiedziała mi kiedyś, że gdyby trafiła tam szybciej, to pierwsze co powie to ?Mamo, jestem w niebie?.

Skądże ja to wszystko mogłem wiedzieć? Jakże było zdziwienie tych rodziców, że te pierwsze słowa, które powiedziała ?mamo, jestem w niebie? padły ode mnie.

Jaki jest więc ten świat, do którego przychodzą nasze dzieci? Do którego oczywiście i my dojdziemy, jako dorośli. Jak on wygląda? Otóż ten świat jest taki sam jak nasz. Niczym się nie różni. Poza tym, że jest miło, przyjemnie, wszystko jest miłością przepełnione, dobrocią. Nie ma jakichś terrorystów, nie ma jakiejś władzy, nie ma głupoty, nie ma pieniędzy ? jest MIŁOŚĆ. Bo ta miłość jest tutaj najważniejsza. Wyglądamy  tak jak chcemy. Ubieramy się jak chcemy. Żyjemy jak chcemy. I robimy to co czujemy, żeby robić. Moi rozmówcy mówią, że pomagają innym, tworzą ośrodki i wspierają innych, działają na rzecz innych, bo tu jeden działa dla drugiego! No przecież u nas jeden działa dla siebie ? reszta paszoł-won! Taka jest różnica. Świat tamten jest bardziej kolorowy. Trudno opisać te kolory, zapachy, dźwięki. Ale to wszystko istnieje, jest namacalne, jest do dotknięcia tak jak tutaj teraz bym dotykał ściany, mebli, drzwi. W tamtym wymiarze jest to tak samo do dotknięcia. To nie jest tak, że unosimy się jak jakieś obłoki i duchy. Realnie w tamtym wymiarze żyjemy, jako normalne postacie. Ja wiem, wydaje nam się to dziwne, niesamowite, niezrozumiałe. I znowu ktoś powie, napisze, że ja pier.. itd. Fakty, jakie przynoszę stamtąd, słowa jakie padają są jakby dowodem i trudno zaprzeczyć. Trudno powiedzieć, że czegoś nie ma. Można by oczywiście snuć historie, można by oczywiście wymyślać różne rzeczy, ale one by się mijały z prawdą. A kiedy rodzice mówią ?tak do nas dziecko mówiło, tak się zachowywało, miało taką lalkę? itd. Itd., to jest to dowodem na to, że potrafię przechodzić na tamtą stronę, i że my wszyscy kiedyś tam przejdziemy. I to nie jest strach, lęk, że boimy się o tym mówić. Nie. Lepiej nie wierzyć w nic. Wtedy tutaj ?heja!?, szalejemy, wariujemy a tam potem nie ma nic. Ale powiem, że możemy się zdziwić jak się tam znajdziemy. I człowiek, który pisze do mnie tak wulgarnie zdziwi się kiedy zamkną mu się te ziemskie oczy, a otworzą mu się te duchowe.

Tam świat nasz buduje się na wyobraźni. To co masz w głowie, to co jest twoje piękne, przerzucasz tam  i budujesz. Dlatego dobre rzeczy tam ze sobą zabierzesz. Dlatego budujesz to na miłości, na wyobraźni, jaką posiadasz. Bardzo często też dzieci do mnie mówią ?powiedz mamie, że się jej przyśnię, że pojawię się we śnie?. I często do mnie rodzice dzwonią ?Karolinka przyszła we śnie?, ?Jaś mi się pokazał, powiedział, że jest pięknie?. Pamiętam sytuację kiedy, i to jest jeszcze jeden dowód na istnienie Tego Świata, kiedy rozmawiałem, kiedy przekazywałem informacje od małej Madzi, rodzice słuchali w skupieniu. Kiedy Madzia powiedziała, że przyjdzie we śnie i powie, że byli i rozmawiali ze mną, byli trochę zdziwieni. Myśleli, że ?aaaj, ja wiem, naprawdę??. Po trzech daniach zadzwonił do mnie ojciec wzruszony i powiedział:

– Proszę pana, miałem dzisiaj sen. Stanęła przede mną Madzia, uśmiechnięta i powiedziała ?Tato, naprawdę rozmawiałeś ze mną, przez Marka, kocham cię? i odeszła. Jakże więc zaprzeczyć, jakże więc powiedzieć, że to wszystko jest wytworem mojej wyobraźni? I co ten wytwór mojej wyobraźni przerzuca się także na innych ludzi? Więc każdy kto powie, że coś jest nie tak, albo że ja głupoty gadam, niech się zastanowi. Albo niech się spotka z tymi rodzicami, porozmawia z nimi i też im powie: ?głupoty gadacie!?.

Więc budujemy tam świat na wyobraźni. Dzieci mają inaczej. One mają wyobraźnię i marzenia. Im łatwiej przychodzi wyobrazić sobie coś na tej Drugiej Stronie. Bo przecież mały Patryk pyta się, czy będzie tam miał deskorolkę. A dorosły zapyta się czy będzie miał tam majątek.

Mały Władek cierpiał na białaczkę. Niestety przeszczep szpiku nic nie dał. Odchodził. Bardzo chciał być piłkarzem. Rodzice załatwili mu piłkę z podpisami piłkarzy i miał ją przy sobie, przy łóżku. Zmarł w szpitalu. Kiedy rodzice skontaktowali się ze mną i próbowali się z nim porozumieć, dowiedzieli się, że ma u siebie piłkę. Biega i gra. I ma ją z podpisami . Rodzice byli bardzo zaskoczeni. Oczywiście ja nic nie wiedziałem o tej piłce.

– Ale jak on ją ma skoro ona leży w domu?

A on im odpowiedział:

– Wyobraziłem sobie, że ją mam i ona jest.

Nasza wyobraźnia potrafi tam wiele. Nasza wyobraźnia może budować tam świat. Dlatego kiedy tam przechodzimy, musimy mieć pamięć o tym co tutaj, musimy mieć wyobraźnię, musimy tam sobie budować ten świat.

I to tyle w kolejnym reportażu z Zaświatów. Pokażę jeszcze więcej, jeszcze bardziej i wrócę od ośrodka świętego Jana Bosko, aby powiedzieć, co też on przekazał mi i jaką dał misję.